środa, 2 stycznia 2013

Zdjęcia i grafiki na blogu a prawa autorskie

Mawiają, że jeden obraz jest wart więcej niż tysiąc słów. Fajne zdjęcie czy ciekawa grafika stanowi rewelacyjne uzupełnienie tekstu, jednak umieszczając je na naszym blogu powinniśmy pamiętać o bardzo ważnej kwestii - prawach autorskich.

Każdy obraz (przez obraz należy rozumieć właśnie grafikę lub zdjęcie) udostępniany w internecie posiada tzw. licencję, która reguluje sposób, w jaki może on być wykorzystany przez innych użytkowników sieci (internetu). Istnieje wiele rodzajów takich licencji - niektóre są bardzo liberalne i pozwalają wykorzystywać dany obraz (grafikę lub zdjęcie) w dowolny sposób, inne precyzują sytuacje w jakich użytkownik może go wykorzystać bez ponoszenia opłat (najczęściej jest to użytek niekomercyjny, a więc - w dużym uproszczeniu - nie przynoszący korzyści materialnych) lub za opłatą (np. przy projektach komercyjnych), jeszcze inne wymagają opłat bez względu na charakter jego wykorzystania.

Dlaczego jest to takie ważne?


Każde zdjęcie, każda grafik, ale także każdy tekst publikowany w internecie, publikowany jest na zasadach określonych w którejś z licencji. Dotyczy to również zdjęć i tekstów publikowanych na naszym blogu. Nawet, jeśli taka licencja nie jest zdefiniowana przez autora, nie oznacza, że nie istnieje.  To, że państwo na końcu każdego wpisu nie umieszczacie klauzuli, która zabrania kopiowania i rozpowszechniania bez zezwolenia państwa tekstów, wierszy czy przepisów kulinarnych, nie oznacza, że każdy może je do woli kopiować i rozpowszechniać. Wręcz przeciwnie. Jeśli brak jest informacji o licencji, to zawsze należy przyjąć, że autor publikacji, zdjęcia czy przepisu musi wyrazić zgodę na jego dalsze rozpowszechnianie.

Dlaczego o tym piszę?


Dlatego, że w kilku ostatnich wpisach pojawiły się grafiki oznaczone znakiem wodnym. Obecność takiego znaku na zdjęciu prawie zawsze oznacza, że zdjęcie zostało wykorzystane bez wiedzy i zgody autora (lub podmiotu dysponującego takimi prawami), a więc również wbrew licencji, na jakiej zdjęcie zostało opublikowane. Proszę pamiętać, że w świetle ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest to działanie niezgodne z prawem. Autorowi takiego i bezprawnie wykorzystanego zdjęcia przysługuje prawo dochodzenia swoich praw na drodze sądowej. 

Oczywiście pragnę uspokoić - szanse na to, że ktoś zwróci na to uwagę i podejmie jakiekolwiek inne działania, poza wysłaniem maila z żądaniem usunięcia takich treści, są praktycznie zerowe. Postanowiłem jednak poruszyć ten temat, ponieważ uznałem za słuszne poinformować wszystkich współautorów bloga o tym, że nie można po prostu skopiować obrazka znalezionego w internecie i opublikować go na swoim blogu. Powinniśmy upewnić się, że na pewno możemy to zrobić, a jeśli to niemożliwe, to minimum, o jakie powinniśmy zadbać, to podanie źródła (np. adresu strony internetowej), z którego pochodzi dany obraz czy tekst.

Pamiętajmy

  1. Nie powinniśmy rozpowszechniać zdjęć i grafik, jeśli nie jesteśmy pewni, czy na pewno możemy to robić bez zgody autora i bez opłat. Każda treść (tekst czy zdjęcie) chronione jest prawem autorskim. 
  2. Prawdopodobnie większość autorów nie będzie miała nic przeciwko, jeśli zdjęcie czy grafika ich autorstwa zostanie wykorzystane w projekcie niekomercyjnym (a takim jest nasz blog). Jeśli zatem bardzo zależy nam na wykorzystaniu grafiki znalezionej w internecie (a nie mamy pewności, czy możemy to zrobić) powinniśmy przynajmniej podać jej źródło.
  3. Absolutnie niedopuszczalne jest stosowanie grafik i zdjęć ze znakiem wodnym. Wykorzystanie takich treści wiąże się najczęściej z koniecznością uiszczenia opłat (dzięki której możliwe jest zapisanie zdjęcia bez znaku wodnego). Takie obrazy dystrybuowane są najczęściej przez specjalne serwisy zajmujące się sprzedażą fotografii i grafik, które mogą być nieco mniej wyrozumiałe niż osoby prywatne w kwestii przestrzegania praw autorskich. Poniżej przykład takiej grafiki (widać na niej szara ikonę aparatu):

1 komentarz:

  1. Maćku,
    bardzo dobrze że nam o tym mówisz, czy przypominasz tym co o tym np.wiedzieli wcześniej. Ja nie wiedziałam, ale starałam się nie nie zrobić nadużycia, bo gdy tylko pokazywał się czasem teks- ostrzeżenie, wtedy odstąpiłam od usilnych prób pobrania czegoś tam...A może my użytkownicy bloga powinniśmy mieć (dla bezpieczeństwa) zrobiony jakiś mini kurs w temacie jw..? czy Twoje zalecenia wystarczą? Dziękujemy za wyjaśnienie tej ważnej kwestii(lepiej późno niż wcale), pozdrawiam i pa.

    OdpowiedzUsuń